Reklama
Ocalić Kamila przed amputacją - mamy czas tylko do końca września!

Widok jest przerażający… Jednak jeszcze gorsza jest chyba wizja tego, że po 30 operacjach i tak wielu latach cierpienia chcą obciąć mi nogę… Mam dopiero 26 lat! Nie mogę stać się inwalidą… Mam małego synka, narzeczoną, chcę wrócić do pracy, zatańczyć na własnym ślubie… Moją nogę można jednak ocalić! Operacja ostatniej szansy już 30 września! Proszę, pomóżcie mi zdążyć, pomóżcie ocalić moją przyszłość...

Link do zbiórki pieniędzy: https://www.siepomaga.pl/kamil-galik

Od sześciu lat, od dnia tragicznego wypadku, gdy wjechał we mnie traktor, żyję z ogromną dziurą w nodze. Lekarze w państwowych szpitalach nie dawali mi nadziei. Ciągle słyszałem: “ratowanie pana nogi jest zbyt drogie. Konieczna będzie amputacja”. Nie mogłem się na to zgodzić… W końcu trafiłem do prywatnej kliniki, gdzie dają mi nadzieję! Jestem już po jednej operacji, która w końcu pomogła! Przede mną jeszcze seria 3 w przeciągu ok. dwóch miesięcy. Jeśli się uda, zostanie tylko rehabilitacja i… będę mógł normalnie chodzić, moja noga zostanie uratowana!

Moja rodzina wydała wszystkie pieniądze, zapożyczyliśmy się, gdzie się da, jednak to nadal za mało… Sto tysięcy złotych - tyle kosztuje mój ratunek. Po tym wszystkim, co przeszedłem, nie mogę się poddać. Dlatego postanowiłem spróbować, poprosić o pomoc Was, w większości obcych mi ludzi. Tylko dzięki Wam mam jakąkolwiek nadzieję…

Byłem zdrowym, młodym chłopakiem. Zrobiłem kursy budowlańca, za kilka dni miałem zacząć swoją pierwszą pracę na budowie. Nigdy tam nie dotarłem… 2 sierpnia 2013 roku moja przyszłość została przekreślona przez kierowcę, który nie ustępując mi pierwszeństwa, zrujnował mi życie. Przynajmniej wtedy tak myślałem… Jechałem skuterem, nagle z podporządkowanej drogi wyjechał traktor. Nie miałem szans uniknąć zderzenia. Straciłem przytomność…

Gdy się ocknąłem, była już karetka, policja, ogólny chaos. Nie wiedziałem, co się dzieje. Chciałem wstać. Dopiero wtedy okazało się, że to, co jeszcze przed chwilą było moją prawą nogą, jest teraz strzępkiem połamanych kości, pozrywanych nerwów, ścięgien i mięśni… 

Maszyna złamała, zmiażdżyła i rozerwała mi udo w prawej nodze. Pierwsze pół roku po wypadku spędziłem w szpitalu. Pozszywali mnie, wydawało się, że wszystko jest dobrze. Ale rana nie chciała się goić. Była wielokrotnie oczyszczana, wszystko na nic. Efekt był taki, że straciłem 20 cm kości piszczelowej. W końcu stwierdzili, że ratowanie mojej nogi jest zbyt kosztowne, trzeba ją amputować…  W końcu, właściwie po awanturze, zgodzili się przenieść mnie do klinikii ortopedii w Otwocku. Tam rana się zagoiła. Kolejna operacja - przeszczep kości i kawałka mięśnia ze zdrowej nogi. I wtedy wdał się gronkowiec, niszcząc wszystko, co udało się osiągnąc…

Nie da się opisać zapachu i wyglądu psującej się nogi. To tak, jakby człowiek rozkładał się za życia… Miałem trzy przeszczepy skóry, wszystkie odrzucone. Koszmar. Lekarze znowu zaczęli mówić o amputacji. Zacząłem szukać pomocy w innych szpitalach, w całej Polsce. Nie mogłem stracić nogi...

W sumie przeszedłem 30 różnych operacji. W końcu trafiłem do prywatnej kliniki w Warszawie. To tam lekarze dali mi nadzieję na powrót do zdrowia, do sprawności! Jestem po trzech operacjach i widać już dużą poprawę. Brakuje mi  jednak jeszcze 13 cm kości piszczelowej i dość dużego kawałka tkanek, by całkowicie zakryć ranę. Właśnie to mają naprawić lekarze już w najbliższym czasie. Niestety, to kosztuje, a my już nie mamy pieniędzy… 

Gdybym się poddał, nie szukał ratunku na własną rękę, dzisiaj byłbym inwalidą. Pewnie dopiero starałabym się o protezę… Ale skoro moją nogę można uratować, muszę zrobić wszystko, by się udało! Nie walczę o to tylko dla siebie. Mam małego synka, Jakuba. Chcę zapewnić mu godne życie. Mam też narzeczoną, planujemy ślub… Chciałbym pójść do ołtarza bez kul, na dwóch własnych nogach, a potem zatańczyć pierwszy taniec. Chciałbym wrócić do pracy, utrzymać rodzinę. To wszystko jest możliwe!

Proszę, pomóż mi w tym. Nie mam wiele czasu, cały czas mam jednak nadzieję…

Kamil

Źródło: siepomaga.pl

Podziel się
Następny artykuł

Polacy coraz rzadziej wykonują badania na kiłę (czyli syfilis) i często nie traktują tej choroby poważnie, a liczba zachorowań w Polsce rośnie. czytaj dalej