Aktualne badania w Twoim województwie
BARDZO PILNE! Nowotwór w maleńkiej główce Marcela! Brak możliwości wyleczenia w Polsce, jedyna nadzieja czeka w klinice w USA. Liczy się czas! Jeśli pojawią się przerzuty, dla Marcelka nie będzie nadziei… Rodzice błagają o pomoc!
Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/marcel
Prosimy, pomóż ratować naszego jedynego synka! Marcelek ma dopiero 7 miesięcy… Miesiąc temu, dokładnie 13 listopada usłyszeliśmy wyrok. Medulloblastoma, nowotwór, guz mózgu… Rozpacz jest tym większa, że w Polsce lekarze proponują tylko chemię. Zgodziliśmy się, synek cały czas ją przyjmuje, jednak ona nie wyleczy Marcela. To leczenie paliatywne… W rozpaczy szukaliśmy ratunku na całym świecie. Przyszła pozytywna odpowiedź od najlepszego specjalisty od tego rodzaju guzów mózgu. Widzi całkowitą szansę wyleczenia naszego synka! Warunek jest jeden - musimy jak najszybciej stawić się w klinice w USA. Jeśli pojawią się przerzuty, będzie za późno… Nasze dziecko można uratować, Marcel może żyć! Niestety, ratunek został wyceniony na kolosalne pieniądze… Jesteśmy zrozpaczeni...
Tak bardzo się boimy. Musimy jednak zrobić wszystko, żeby ratować synka. Prosimy, poznaj historię Marcelka. Błagamy, daj nam nadzieję, że to nie koniec…
Marcelek jest jedynym i wyczekanym dzieckiem. Ciąża była idealna, książkowa. Wszystkie wyniki w normie. Przygotowane ubranka, łóżeczko, gotowy wózek... Synek jednak nie spieszył się na świat. Urodził się dwa tygodnie po terminie. Poród był bardzo skomplikowany. Skończył się cesarskim cięciem wykonanym w ostatniej chwili… Wtedy śmierć po raz pierwszy chciała nam go zabrać. Marcel urodził się w zamartwicy, zachłysnął się wodami płodowymi, dostał zapalenia płuc i tylko 3 punkty w skali Apgar. Na szczęście wyszedł z tej walki zwycięsko! Mogliśmy pojechać do domku.
Marcelek to dziecko idealne. Nie płacze, jest spokojny, sam śpi w łóżeczku, cały czas się uśmiecha. Wszystko go interesuje, rozwija się idealnie. Myśleliśmy, że po trudnych przeżyciach nastąpi rodzinna sielanka. Aż nadszedł dzień, który zmienił wszystko...
13 listopada – ta data już na zawsze zostanie w naszej pamięci. Zaczęło się zwyczajnie – od leniwego śniadania i wspólnej porannej zabawy. Marcel leżał w swoim łóżeczku, kiedy do drzwi zadzwonił kurier. Wyszłam z pokoju tylko na minutę odebrać paczkę. Nagle poczułam paraliżujący strach. Pobiegłam do synka w panice, a on leżał i wymiotował. Krztusił się!
Sekundę później już pędziliśmy do szpitala. W powiatowym szpitalu podejrzewali wodogłowie i natychmiast odesłali nas do Poznania. Dotarliśmy tam tej samej nocy. Nie było sekundy do stracenia i Marcel od razu trafił na stół operacyjny. Podczas zabiegu lekarze założyli mu zastawkę, która miała odprowadzić z główki nadmiar płynu. Niestety, kontrolny tomograf pokazał, że wodogłowie jest tylko objawem ogromnego guza…
Szok, załamanie, jednak ogromna wiara w to, że guz okaże się niezłośliwy. Niestety… Nadzieja prysła po kilku dniach, podczas planowanej operacji guza. Lekarze usunęli tylko część. Byli w szoku - dotychczas nie spotkali się z czymś tak dziwnym. Powiedzieli, że zmiana wyglądała nietypowo, jakby to było połączenie dwóch różnych nowotworów! Bali się uszkodzić mózg, część złośliwego guza została w główce. Okazało się, że to medulloblastoma. Wyrok…
W karcie wpisali, że rokowania są niepewne. W rozmowie jedna z najlepszych specjalistek przyznała, że u nas w kraju Marcelek nie ma szans. Czas działa na naszą niekorzyść… U dzieci poniżej trzeciego roku życia nie przeprowadza się radioterapii, która jest potężną bronią w walce z guzami mózgu. Zostaliśmy tylko z chemią, która może nie zadziałać…
Całe nasze życie to Marcelek, nie pozwolimy, żeby stała mu się krzywda… Szukaliśmy ratunku wszędzie, rozmawialiśmy z rodzicami dzieci z medulloblastomą. Wysyłaliśmy prośby i wyniki badań do najlepszych klinik na całym świecie. Czekamy cały czas na badania i odpowiedź z Rzymu, jednak już teraz dostaliśmy odpowiedź z USA. Prof. Jonathan Finlay podejmie się leczenia, które będzie obejmowało operację usunięcia całości guza, chemioterapię oraz autoprzeszczep szpiku. Leczenie będzie ciężkie, jednak to jedyna nadzieja dla naszego synka! Niestety, kosztuje fortunę…
Błagamy o pomoc, o szansę dla naszego dziecka. Wiemy, że kwota jest astronomiczna, leczenie w Stanach niezwykle drogie… Jednak jeśli byśmy nie podjęli próby, nigdy byśmy sobie nie wybaczyli. Nie możemy czekać, patrzeć, jak nasze dziecko odchodzi w agonii. Będziemy walczyć do utraty tchu. Prosimy, bądźcie z nami, bądźcie z Marcelkiem…
Karolina i Artur, rodzice
Źródło: siepomaga.pl
Seniorzy, jesień życia może być wspaniałym czasem! Dobre życie w dojrzałym wieku - brzmi zachęcająco, prawda? Możecie wziąć udział w bezpłatnych wykła... czytaj dalej