Reklama
Nasz synek ma 2 latka i śmiertelny nowotwór! Uratuj Dawidka!

Kochani, miesiąc temu mieliśmy dla Was złe wieści. W szpiku Dawidka znaleziono komórki nowotworowe. Lekarze podjęli decyzje o wdrożeniu nowej, bardzo mocnej chemii. Baliśmy się. Wiedzieliśmy, że to ostatnia szansa…

Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/dawid-sitarz

Dziś w końcu możemy napisać Wam coś dobrego! Główny guz i zmiany na wątrobie się pomniejszyły... I, co najważniejsze, na badaniu scyntygrafii wyszło wszystko dobrze. Dawidek nie świeci. Szpik czysty. Leczenie może trwać dalej!

Minęło pół roku od diagnozy…  Za nami wygrana bitwa i wierzymy, że zbliża nas do zakończenia tej najgorszej walki, walki o życie Dawidka… Musi zakończyć się zwycięstwem. Powrotem na stałe do domu, gdzie wszystko, co złe, zostaje za drzwiami. Innej opcji nie ma.

Prosimy, nie ustawajcie w modlitwach, trzymajcie kciuki za naszego synka. Jesteście naszą armią. Prosimy o siłę i dalsze wsparcie. Już tak niewiele zostało... Wierzymy, że z Wami musi się wszystko udać...

2-letnie życie i rak – nigdy nie sądziliśmy, że będziemy używać tych słów, mówiąc o naszym synku… Dawidek, nasze jedyne dziecko, walczy ze śmiercią, a my walczymy o niego. Jeśli jego życie się skończy, skończy się nasz świat, bo tym właśnie jest dla nas synek – całym światem. Błagamy, przeczytaj naszą historię i uratuj Dawidka, bo inaczej zabierze go rak i śmierć…

Nasz koszmar zaczął się kilka miesięcy temu, 25 marca. Dzień diagnozy. Ten, który dzieli życie na pół, otwiera drzwi do nowego świata – na onkologii. Świata, w którym dzieci umierają… Dawidek od 2 tygodni dostawał antybiotyk na infekcję, której, jak się później okazało, wcale nie miał… Synek, wcześniej wesoły i zawsze pełen energii, nagle stał się apatyczny i osowiały. Czuliśmy niepokój - jeszcze nie ten przeraźliwy strach, który każdego dnia towarzyszy nam teraz. Nie odpuszczaliśmy, czuliśmy, że z Dawidkiem jest źle. Pojechaliśmy z nim na USG brzuszka. Chcieliśmy dowiedzieć się, co mu jest… W najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się TEGO…

Trzaśnięcie drzwi gabinetu. Przywitanie z panią doktor… Badanie. Rączki Dawidka zaciśnięte na naszych dłoniach. Cisza. Długa, zbyt długa, złowieszcza. Strach, a potem panika.

Nogi ugięły się w kolanach. Czas zwolnił, a potem się zatrzymał… Pustka w głowie, a potem milion myśli. Tysiące skojarzeń z tym jednym słowem. Nowotwór to ból, to śmierć, to dzieci o łysych główkach, rączkach z żyłami popalonymi od chemii… Nie było czasu nawet płakać, natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Wtedy jeszcze łudziliśmy się, że jedziemy po nadzieję. Niestety – straciliśmy ją.

Zmiany w wątrobie Dawidka były wynikiem przerzutów. Pierwotne ognisko było w miednicy. Guz w brzuszku naszego synka był wielkości dwóch dorosłych pięści. Gdy lekarz podał nam wymiary - 11 cm x 11 cm x 9 cm – nie wierzyliśmy. Jakim cudem zmieścił się w brzuszku malutkiego, niespełna wtedy 2-letniego chłopca? Przerzutów było tyle, że lekarz nie był w stanie nawet wszystkich opisać.

Lekarze zareagowali bardzo szybko. Po analizie badania histopatologicznego usłyszeliśmy słowa, które zabrzmiały dla nas jak wyrok. Wyrok śmierci. NEUROBLASTOMA, IV stopień zaawansowania – guz na miednicy z przerzutami do wątroby, szpiku, węzłów chłonnych oraz kości oczodołów! IV stopień zaawansowania to ten najgorszy. Neuroblastoma to jeden z najgorszych nowotworów dziecięcych. Zabija większość chorych na niego dzieci. Jest agresywny, podstępny, nieobliczalny… Szanse na przeżycie w ostatnim stadium oscylują w granicach 15%.

 

Lęk taki, że miażdżył klatkę piersiową, zabierał oddech. Łzy lejące się strumieniami po policzkach. Kołatanie serca jak przed zawałem. Nasz 2-letni synek zaczął to, czego tak bardzo chcielibyśmy mu oszczędzić – dramatyczną walkę o życie. Dawidek dostał 8 cykli bardzo silnej chemioterapii, która miała ratować, ale też niszczyła organizm naszego maluszka. Synek bardzo źle zniósł pierwszy cykl. Jego stan zdrowia gwałtownie się załamał. Organizm nie dawał sobie rady z tak silną chemią. Nowotwór wygrywał. Z godziny na godzinę patrzyliśmy przerażeni i bezsilni, jak zabiera nam nasze największe szczęście.

Brzuch, nogi, oczy... Urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Dawidek płakał i bardzo, bardzo cierpiał. Ból był tak straszny, że nie pomagały nawet zastrzyki z morfiną, podawane co 2 godziny. Guz zaczął naciskać na okoliczne narządy. Nastąpił krwotok wewnętrzny. Dawidek przestał samodzielnie oddychać. Umierał. W każdej chwili serduszko naszego synka mogło zatrzymać się na zawsze. 

Nie da się tego opisać – tego bólu, tego strachu. Nie pozostało nam nic innego niż modlić się o cud. Ten nastąpił – udało się opanować krwotok, odłączyć respirator. Mamy nadzieję, że nie wyczerpaliśmy limitu szczęścia…

Dawidek przeszedł już bardzo wiele – dziesiątki bardzo bolesnych zastrzyków stymulujących szpik do pracy; kilkanaście przetaczań krwi i preparatów krwiopochodnych; niezliczoną ilość kroplówek i pobierań krwi. Na jego ciele trudno znaleźć miejsce bez nakłucia… Były momenty lepsze i gorsze. Zdarzało się, że wyniki ulegały pogorszeniu i spędzaliśmy wiele dni w izolatce.  Ukończyliśmy jednak cały protokół leczenia. Niestety, mimo silnej chemii w szpiku naszego maleństwa są nadal śladowe ilości komórek nowotworowych. Zapadła decyzja o kolejnych 2 cyklach.

Dawidka czeka jeszcze operacja, megachemioterapia, autoprzeszczep szpiku, radioterapia… A następnie ostatni rozdział leczenia i najważniejszy - immunoterapia przeciwciałami ANTY GD-2. To leczenie, które zwiększa szanse na przeżycie aż o 20%! Ma też zapobiec wznowie, bo jeśli nowotwór wróci, jest silniejszy, a szanse znacznie mniejsze... Niestety – immunoterapia nie jest refundowana przez NFZ, a jest niezbędna, aby nasz synek mógł wygrać walkę ze śmiercią. Koszt leczenia to ponad 700 tysięcy złotych! Kwota, którą trudno sobie wyobrazić. Na tyle zostało wycenione ŻYCIE naszego dziecka…

 

Prosimy o Twoją pomoc tak, jak tylko mogą to robić rodzice śmiertelnie chorego dziecka. Błagamy. Synek jest dla nas wszystkim, zrobimy wszystko, by go uratować. Wszystko staraliśmy się osiągnąć ciężką pracą, jednak w obliczu śmiertelnej choroby naszego jedynego dziecka jesteśmy bezradni.

Byliśmy już świadkami tragedii innych rodziców. Znaliśmy dzieci, którym się nie udało… Pękają serca, gdy myślimy o każdym z nich. Błagamy o pomoc, by zwyciężyć raka, który chce zabić. By Dawidek mógł żyć. On ma dopiero 2 latka, to powinien być początek życia, nie koniec…

Źródło: siepomaga.pl

Kochani, miesiąc temu mieliśmy dla Was złe wieści. W szpiku Dawidka znaleziono komórki nowotworowe. Lekarze podjęli decyzje o wdrożeniu nowej, bardzo mocnej chemii. Baliśmy się. Wiedzieliśmy, że to ostatnia szansa…

Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/dawid-sitarz

Dziś w końcu możemy napisać Wam coś dobrego! Główny guz i zmiany na wątrobie się pomniejszyły... I, co najważniejsze, na badaniu scyntygrafii wyszło wszystko dobrze. Dawidek nie świeci. Szpik czysty. Leczenie może trwać dalej!

Minęło pół roku od diagnozy…  Za nami wygrana bitwa i wierzymy, że zbliża nas do zakończenia tej najgorszej walki, walki o życie Dawidka… Musi zakończyć się zwycięstwem. Powrotem na stałe do domu, gdzie wszystko, co złe, zostaje za drzwiami. Innej opcji nie ma.

Prosimy, nie ustawajcie w modlitwach, trzymajcie kciuki za naszego synka. Jesteście naszą armią. Prosimy o siłę i dalsze wsparcie. Już tak niewiele zostało... Wierzymy, że z Wami musi się wszystko udać...

2-letnie życie i rak – nigdy nie sądziliśmy, że będziemy używać tych słów, mówiąc o naszym synku… Dawidek, nasze jedyne dziecko, walczy ze śmiercią, a my walczymy o niego. Jeśli jego życie się skończy, skończy się nasz świat, bo tym właśnie jest dla nas synek – całym światem. Błagamy, przeczytaj naszą historię i uratuj Dawidka, bo inaczej zabierze go rak i śmierć…

Nasz koszmar zaczął się kilka miesięcy temu, 25 marca. Dzień diagnozy. Ten, który dzieli życie na pół, otwiera drzwi do nowego świata – na onkologii. Świata, w którym dzieci umierają… Dawidek od 2 tygodni dostawał antybiotyk na infekcję, której, jak się później okazało, wcale nie miał… Synek, wcześniej wesoły i zawsze pełen energii, nagle stał się apatyczny i osowiały. Czuliśmy niepokój - jeszcze nie ten przeraźliwy strach, który każdego dnia towarzyszy nam teraz. Nie odpuszczaliśmy, czuliśmy, że z Dawidkiem jest źle. Pojechaliśmy z nim na USG brzuszka. Chcieliśmy dowiedzieć się, co mu jest… W najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się TEGO…

Trzaśnięcie drzwi gabinetu. Przywitanie z panią doktor… Badanie. Rączki Dawidka zaciśnięte na naszych dłoniach. Cisza. Długa, zbyt długa, złowieszcza. Strach, a potem panika.

Nogi ugięły się w kolanach. Czas zwolnił, a potem się zatrzymał… Pustka w głowie, a potem milion myśli. Tysiące skojarzeń z tym jednym słowem. Nowotwór to ból, to śmierć, to dzieci o łysych główkach, rączkach z żyłami popalonymi od chemii… Nie było czasu nawet płakać, natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Wtedy jeszcze łudziliśmy się, że jedziemy po nadzieję. Niestety – straciliśmy ją.

Zmiany w wątrobie Dawidka były wynikiem przerzutów. Pierwotne ognisko było w miednicy. Guz w brzuszku naszego synka był wielkości dwóch dorosłych pięści. Gdy lekarz podał nam wymiary - 11 cm x 11 cm x 9 cm – nie wierzyliśmy. Jakim cudem zmieścił się w brzuszku malutkiego, niespełna wtedy 2-letniego chłopca? Przerzutów było tyle, że lekarz nie był w stanie nawet wszystkich opisać.

Lekarze zareagowali bardzo szybko. Po analizie badania histopatologicznego usłyszeliśmy słowa, które zabrzmiały dla nas jak wyrok. Wyrok śmierci. NEUROBLASTOMA, IV stopień zaawansowania – guz na miednicy z przerzutami do wątroby, szpiku, węzłów chłonnych oraz kości oczodołów! IV stopień zaawansowania to ten najgorszy. Neuroblastoma to jeden z najgorszych nowotworów dziecięcych. Zabija większość chorych na niego dzieci. Jest agresywny, podstępny, nieobliczalny… Szanse na przeżycie w ostatnim stadium oscylują w granicach 15%.

 

Lęk taki, że miażdżył klatkę piersiową, zabierał oddech. Łzy lejące się strumieniami po policzkach. Kołatanie serca jak przed zawałem. Nasz 2-letni synek zaczął to, czego tak bardzo chcielibyśmy mu oszczędzić – dramatyczną walkę o życie. Dawidek dostał 8 cykli bardzo silnej chemioterapii, która miała ratować, ale też niszczyła organizm naszego maluszka. Synek bardzo źle zniósł pierwszy cykl. Jego stan zdrowia gwałtownie się załamał. Organizm nie dawał sobie rady z tak silną chemią. Nowotwór wygrywał. Z godziny na godzinę patrzyliśmy przerażeni i bezsilni, jak zabiera nam nasze największe szczęście.

Brzuch, nogi, oczy... Urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Dawidek płakał i bardzo, bardzo cierpiał. Ból był tak straszny, że nie pomagały nawet zastrzyki z morfiną, podawane co 2 godziny. Guz zaczął naciskać na okoliczne narządy. Nastąpił krwotok wewnętrzny. Dawidek przestał samodzielnie oddychać. Umierał. W każdej chwili serduszko naszego synka mogło zatrzymać się na zawsze. 

Nie da się tego opisać – tego bólu, tego strachu. Nie pozostało nam nic innego niż modlić się o cud. Ten nastąpił – udało się opanować krwotok, odłączyć respirator. Mamy nadzieję, że nie wyczerpaliśmy limitu szczęścia…

Dawidek przeszedł już bardzo wiele – dziesiątki bardzo bolesnych zastrzyków stymulujących szpik do pracy; kilkanaście przetaczań krwi i preparatów krwiopochodnych; niezliczoną ilość kroplówek i pobierań krwi. Na jego ciele trudno znaleźć miejsce bez nakłucia… Były momenty lepsze i gorsze. Zdarzało się, że wyniki ulegały pogorszeniu i spędzaliśmy wiele dni w izolatce.  Ukończyliśmy jednak cały protokół leczenia. Niestety, mimo silnej chemii w szpiku naszego maleństwa są nadal śladowe ilości komórek nowotworowych. Zapadła decyzja o kolejnych 2 cyklach.

Dawidka czeka jeszcze operacja, megachemioterapia, autoprzeszczep szpiku, radioterapia… A następnie ostatni rozdział leczenia i najważniejszy - immunoterapia przeciwciałami ANTY GD-2. To leczenie, które zwiększa szanse na przeżycie aż o 20%! Ma też zapobiec wznowie, bo jeśli nowotwór wróci, jest silniejszy, a szanse znacznie mniejsze... Niestety – immunoterapia nie jest refundowana przez NFZ, a jest niezbędna, aby nasz synek mógł wygrać walkę ze śmiercią. Koszt leczenia to ponad 700 tysięcy złotych! Kwota, którą trudno sobie wyobrazić. Na tyle zostało wycenione ŻYCIE naszego dziecka…

 

Prosimy o Twoją pomoc tak, jak tylko mogą to robić rodzice śmiertelnie chorego dziecka. Błagamy. Synek jest dla nas wszystkim, zrobimy wszystko, by go uratować. Wszystko staraliśmy się osiągnąć ciężką pracą, jednak w obliczu śmiertelnej choroby naszego jedynego dziecka jesteśmy bezradni.

Byliśmy już świadkami tragedii innych rodziców. Znaliśmy dzieci, którym się nie udało… Pękają serca, gdy myślimy o każdym z nich. Błagamy o pomoc, by zwyciężyć raka, który chce zabić. By Dawidek mógł żyć. On ma dopiero 2 latka, to powinien być początek życia, nie koniec…

Źródło: siepomaga.pl

Podziel się
Następny artykuł

Standardowe leczenie boreliozy polega na antybiotykoterapii. Jest ona skuteczna przede wszystkim przy wczesnym stadium choroby czytaj dalej